czwartek, 29 marca 2012

To już rok...

Dokładnie rok temu przełamałam się, by opublikować swoje opowiadanie, opowiadanie które miało być kontynuacją serialu Nowa. I nie żałuję. Nie liczyłam na taką popularność bloga i ilość odwiedzających, czytających i komentujących go. Każdy wasz komentarz motywował mnie do dalszego pisania. To świetne uczucie wiedzieć, że jest ktoś komu podoba się to co tutaj piszę. Wiem, że ostatnio notki pojawiają się w mniejszych ilościach, ale staram się by jeszcze się pojawiały. Chciałam napisać dla was dzisiaj jakąś część, ale to trudne. Próbuje skleić słowa w jakieś sensowne zdania, ale efekt jest taki, że powstaje coś, co już było. Nic nowego, przepraszam. Jeszcze raz dziękuję Wam za wytrawłość i że mimo wszystko czekacie jeszcze na kolejne notki. Jeżeli tylko się uda od razu coś dodam. Dziękuję ;***



czwartek, 9 lutego 2012

"Los jest ślepy? 2"

W bazie danych znaleźli kilku podejrzanych, którzy mogliby być podejrzanymi porywaczami. Jednak nie mieli na nich żadnych dowodów. Następnego dnia rano stawiła się u nich szesnastoletnia Weronika, by zgłosić zaginięcie swojego synka Wiktora, który miał zaledwie miesiąc. Siedziała z małym w przychodni, poprosiła kobietę siedząc z nią w poczekalni, by spojrzała przez chwilkę na jej synka, a sama weszła do gabinetu Pani doktor. Gdy wróciła dziecka jak i wózka już nie było. Kobieta powiedziała, że mężczyzna, który zabrał chłopczyka podał się za ojca i powiedział, że dziewczyna prosiła go by zabrał małego. Zaprosili tą kobietę na komendę. Przesłuchiwał ją Maciek.
-Widziała Pani jego twarz?
-Tak.
-A umiałaby Pani sporządzić jego portret pamięciowy?
-Wydaje mi się, że mogłoby się to udać. Czy ja zostanę jakoś ukarana?
-Nie powinna Pani być ukarana, a jeżeli podany przez Panią rysopis będzie prawidłowy to na pewno nie.
-Dziękuję.-uśmiechnęła się.
Eryk z kobietą sporządzili rysopis porywacza. Media zaczęły interesować się porwaniami małych dzieci. Jednak policjanci nie ujawniali żadnych informacji, by nie spłoszyć mężczyzny. Jeżeli jeszcze przebywa w kraju, to w tej chwili już go nie opuści. Niestety gorzej jeżeli potencjalni rodzice przyjadą do Polski i wszystko odbędzie się na lewych papierach, bo niestety nie mogą zablokować wszystkich lotów z kraju. Mogą spowodować tylko, że będą bardziej sprawdzane osoby, które chcą opuścić kraj.
-A co jeśli już wywiózł te dzieci?-Ada.
-To dupa.
-Jeżeli okaże się, że dzieci zostały wywiezione będziemy mogli współpracować z zagraniczną policją. Mam kolegę, który pracuje w policji, w Anglii.-odpowiedziała Barska.
Policja szuka podejrzanego dniami i nocami. Jednak najważniejszą wskazówkę otrzymali na dworcu kolejowym pod Warszawą, gdzie policja powiadomiła o zatrzymaniu mężczyzny, który próbował wyrwać kobiecie dziecko. Był pewny, że w okolicy nie było nikogo. Jednak okolica była patrolowana. Pech dla niego, że akurat wtedy przejeżdżali tamtędy niezauważalni i zauważyli całe zdarzenie.Oczywiście został rozpoznany po swoich zielonych butach. Mężczyzna po wielu męczących godzinach przyznał się w końcu do winy.
-Gdzie są dzieci?-Wolski.
-Szukajcie.-zaśmiał się szyderczo.
-Są w kraju?-Ada.
-Kurwa, zacznij gadać.
Wolski wstał wkurzony i razem z Adą opuścili pokój przesłuchań. Mężczyzna nie przyznawał się jednak, gdy po dwóch dniach zadzwoniła do niego kobieta w sprawie dziecka, które miał przywieźć im wczoraj, podał miejsce przetrzymywania dzieci. Komisarze zamknęli współpracującą z nim kobietę, która opiekowała się dziećmi i oddali je rodzicą. Spotkali się również z parą, która czekała na adopcje. Ci ludzie nie wiedzieli, że dzieci są porywane i że są zamieszani w tę sprawę. Chcieli adoptować dziecko bez papierów i czekania, płacąc za to sporą sumkę. Jednak zostali poinformowani przez mężczyznę, że matki dzieci nie chcą ich wychowywać i prędzej czy później i tak trafią do domów dziecka. To przekonało tych państwa, by zgodzić się na interes z mężczyzną.


________________________________
Mam nadzieję, że się podoba. Nie wiem kiedy następna.
Pozdrawiam i do następnego Daisy :*

sobota, 4 lutego 2012

"Los jest ślepy?"

Czyżby powrót? Nie wiem. Napisałam tą i kolejną część na szybko z tego co miałam obecnie w wyobraźni ;)



Od rana na komendzie nie dzieje się nic ciekawego. Ada i Maciek wypełniają papierki.
-Nuda.-powiedział komisarz kładąc nogi na biurko i zakładając ręce za głowę.
-To może zacznij wypełniać te papierki.
-A może mi się nie chce?
-To niech Ci się zachce.-odpowidziała Barska, która właśnie weszła.
Wolski zdjął nogi z biurka i spojrzał na Adę, która ledwo powstrzymywała śmiech.
-Co jest?
-Porwanie dwumiesięcznego Bartka. Rodzice zgłosili się pół godziny temu, ale to nie wszystko. Przed chwilą dostaliśmy zgłoszenie od mamy ośmiomiesięcznego Przemka.
-Czyżby nielegalna adopcja?-zapytała Ada.
-Skąd te podejrzenia?-spojrzał na nią Wolski.-Przecież to może by przypadek.
-Dlatego macie to sprawdzić.-Barska.
Najpierw pojechali do rodziców małego Bartka. W pokoju siedziała roztrzęsiona matka, którą próbował pocieszyć ojciec. Rodzina nie należy do jakiś bogaczów, czy też jakiś podobnych. Nie mają wrogów, ani żadnych długów.
-Niech nam państwo powiedzą jak to się stało.-Wolski.
-Mieliśmy jechać do rodziców zaprosić ich na chrzciny małego. Żona stała z małym przed samochodem, a ja wróciłem do domu po zaproszenie. Gdy wróciłem małego już nie było. Żona była w strasznym szoku.
-Proszę Was znajdźcie go.-prosiła kobieta.
-Widziała może pani osobę, która mogła porwać Pani synka?-Ada.
-Nie, miał kaptur na głowie, ale w oczy rzuciły mi się jego zielone buty.
Mielcarz spojrzała na Maćka po czym stwierdzili, że tyle im wystarczy. Pojechali, więc pod dom starszej kobiety, która zawiadomiła o porwaniu. W salonie siedziała matka Przemka i jego babcia.
-Dzień dobry, Komisarz Maciej Wolski i Ada Mielcarz, możemy?
-Tak, proszę.
Ada rozglądała się po pokoju. Na ścianach wisiały zdjęcia małego Przemka.
-Czy widziała Pani porywacza?-zapytał Maciek.
-Nie.
-Córka mówiła coś, że mężczyzna miał na sobie zielone buty.
-A skąd Pani twierdzi, że to mężczyzna?-Wolski.
-Bo...Słyszałam jak krzyczał coś na małego...żeby przestał płakać.-matka Przemka.-Znajdziecie go?
-Jeżeli nie został wywieziony zagranicę to tak.-odpowiedział Maciek, a kobieta zaczęła płakać.
-Wolski.-Ada skarciła go wzrokiem.-Postaramy się go znaleźć.
-Jeśli się czegoś dowiemy więcej damy Panią znać.
Wyszli z mieszkania kobiet.
-Jesteś nieczuły.
-No co? Musi się przygotować na najgorsze.
-Przecież sam stwierdziłeś, że te porwania to może być czysty przypadek.
-I obydwaj porywacze mieli zielone buty?
Dojechaliśmy na Komendę, gdzie czekała na nas Barska z kolejnymi informacjami.
-Przesłuchałam mamę trzymiesięcznego Arka. Kobieta stała przed sklepem, pakowała zakupy pod wózek i w tym czasie ktoś porwał dziecko. Jest jednak coś ciekawego w tej sprawie...
-Zielone buty?-przerwał jej Maciek.
-Tak. Czyli, że te porwania to nie przypadek. Podejrzewacie kogoś?
-Nie, kobiety nie pamiętają twarzy ani postury mężczyzny.-odpowiedział Wolski.
-Może trzeba sprawdzić bazę danych i sprawdzić osoby podejrzane o wywożenie dzieci zagranicę albo biorące udział w nielegalnej adopcji?-zaproponowała Ada.
-Sprawdźcie to.
-To będzie dłuuuga noc.-powiedział Wolski wychodząc z pokoju pani inspektor.
-Taka twoja praca.-zaśmiała się Ada.
Razem z Erykiem sprawdzili w bazie danych osoby, które mogą mieć coś wspólnego z tą sprawą.


___________________________________________
I Jak? podoba się ? :p
Pozdrawiam i do następnego Daisy :*
P.S. Chciałbym również zaprosić na drugiego bloga o zupełnie innej tematyce.http://vaffanculo-daisy.blogspot.com/  jeśli ktoś był, by zainteresowany to Zapraszam :)





niedziela, 13 listopada 2011

Może da się jeszcze wszystko naprawić?

Po długim czasie stwierdziłam, że może czas na powrót? Nie wiem, nie obiecuję nic. W ogóle nie wiem, co mnie skłoniło by napisać, ale postaram się. Chciałabym Wam wszystkim podziękować za te wszystkie miłe słowa i że mimo wszystko nadal czekacie na kolejny rozdział i chciałabym Was przeprosić za to, że zawiodłam. Wiem zaniedbałam opowiadanie. Jeśli ktoś nadal chce czytać moje wypociny to zapraszam do przeczytania całkiem nowej historii na  http://vaffanculo-daisy.blogspot.com/ To, że nie piszę nie znaczy, że nie jestem już fanką "Nowej"-zawsze będę :)
Za wszelkie błędy przepraszam.

Sobotni wieczór to najlepszy czas na spotkanie ze znajomymi bądź udaną imprezę. Większość, w szczególności młodzież spędza ten czas w nocnych klubach upijając się do upadłego, a czasami nawet zażywając narkotyki. Inni z nich zaś wolą wszczynać bójki na mieście. Z jednej z takich imprez wracały właśnie dwie zaćpane przyjaciółki, gdy nagle ich oczom ukazali się trzej mężczyźni. Nie widziały ich twarzy, ale rozpoznały ich po głosie. Jeden z nich to chłopak Martyny, a reszta na niego napadła. Dziewczyna zawiadomiła policję, ale zanim Ci się zjawili Marek zdąrzył wykrwawić się na śmierć, a Karolinę porwali.
-Dzień dobry, nazywam się Ada Mielcarz Komenda Stołeczna. Mogę zadać Ci kilka pytań?-spojrzała na dziewczynę.
Na jej rękach widać było ślady walki. Zapewne próbowała ratować przyjaciółkę.
-T..Tak.-odpowiedziała roztrzęsinym głosem.
-Podejrzewasz kto mógł zabić Twojego chłopaka?
-Nie wiem, nie znałam ich. Marek miał ostatnio zatargi z jakimś gangiem, ale nic mi nie mówił.
-Ada.-zawołał Wolski.
-No dobrze, dziękuję jeżeli będziemy coś wiedzieć poinformujemy Cię, a mozesz mi jeszcze podać adres rodziców Pameli?
Ada wzięła adres do rodziców i poszła w stronę Wolskiego.
-Dłużej się nie dało?
-Jasne miałam jej jeszcze kawe zaproponować.
-Zabawne. Jedziemy do rodziców.-wyrwał jej kartkę z adresem.
Od rodziców Pameli dowiedzieli się, że ostatnio dziewczyny zbyt często odwiedzały nocne kluby. Podejrzewali, że Marek mógł być dilerem i to od niego brały prochy. Od rodziców Marka nie dowiedzieli się niczego więcej. Godzinę później dostali z centrali informacje, że znaleźli ciało Pameli kilka kilometrów od miejsca zabójstwa Marka. Miała poderżnięte gardło i pozbawiona była ciuchów. Po sekcji okazało się, że została ona zgwałcona.
-No to nic nie wiemy.-powiedziała Barska.
-Podejrzewam, że mogł być to gang Gwiazdka.
-Co?-zapytał Wolski.
-Tak się nazwali, bo gang założyli na święta Bożego Narodzenia.
-Też mi kurwa nazwa.-wtrącił.
-Wolski.-szturchnęła go Barska.-Co o nich wiemy?
-Że działają od gwiazdki.-wybuchnął śmiechem.
-Wolski wyjdź i wróć jak spoważniejesz.-rozkazała Paulina.
Wolski posłusznie wyszedł z komendy. Dziewczyny obgadały sprawę i postanowiły działać. Ada miała jechać z Wolskim we wskazane prze inspektor miejsce, a ona sama pojechała do mieszkania zamordowanego. Przeszukiwała każde pomieszczenie dokładnie żeby przypadkiem niczego nie ominąć. Niestety nic nie znalazła.
-Możesz jechać?-zapytała Ada.
-Aha jak coś potrzebują to od razu, ale jak nie to wynocha.
-O co Ci chodzi?
-O nic.-popatrzył na nią.
Rozdzwonił się telefon Ady.
"Słucham?"
"Na wiśniową 40, mamy ich."
-Wiśniowa.
Po dwudziestu minutach byli już na miejscu. Stary dom na odludziu miasta. Nikt nie spodziewał się tutaj gości, a jednak. Wolski wszedł pierwszy, a za nim dziewcznym. Po chwili arestowali trzech mężczyzn i uwolnili Martynę.
-Nic Ci nie jest?-zapytała Barska.
-Nie, dziękuję.
Na komendzie Wolski przesłuchwał przedstawiciela gangu.
-Dlaczego ich zabiłeś.
-Chuj Ci do tego.
-Grzeczniej, bo zaraz sobie inaczej porozmawiamy kolego.
-No czekam.-zakpił.
-Słuchaj twoi koledzy już przyznali się do wszystkiego, więc to tylko twoja decyzja czy posiedzisz dłużej albo gadasz albo sobie trochę posiedzisz.
-Dobra, zabiłem ich, ale to już wiecie.
-Dlaczego?
-Chłoptaś wisiał nam hajs, a jego laleczka nie powiem ładna.
-To dlaczego zabiłeś Pamele?
-Żeby pokazać jej, że zostanie sam.
Policjanci go wyprowadzili.
-Psychol.-odparła Ada.
-I właśnie takich psycholi musimy ścigać.-odpowiedziała Barska.-Dobra, zmykajcie już dzieciaki.
W samochodzie.
-A ja Cię przed takimi psycholami mam chronić.
-Ciekawe.
-Nie wiesz nawet jak bardzo. Gdzie jedziemy.
-Przed siebie.-zaśmiała się.
-Może jednak nie dam Ci decydować, bo takto wjedziemy w drzewo. Zabieram Cię do mnie.
Sobotnia noc i niedzielne popołudnie dla niektórych nie skończyło się tak jak sobie zaplanowali, ale ważne żeby reszta stolicy mogła czuć się bezpiecznie.


________________________________________
Takie sobie, ale ostateczna ocena należy do Was, nie wiem co dalej z tym blogiem. Zobaczymy.
Pozdrawiam i do następnego Daisy :**

niedziela, 19 czerwca 2011

"Kiedyś ona umierała teraz ty umierasz"

Na wstępie chciałabym Was przeprosić za tak długą nieobecność, ale miałam dużo do poprawienia w szkole. Po drodze zachaczyłam o nowe znajomości oraz stara się teraz spędzać jak najwięcej czasu z przyjaciółmi. Brak opowiadania łaczył się z brakiem weny, której chyba nie mam do tej pory, ale to pozwolę Wam ocenić. Przepraszam za prawie zero kontaktu ze mną. Oczywiście to, że piszę tu dziś to nie obiecuje, że szybko sie tu coś znów pojawi. Jak już pewnie wiecie wszyscy mamy wakacje, ładną pogodę i coraz więcej czasu na spotkania ze znajomymi, których być może długo nie widzieliśmy bądź z tymi, którymi staramy się spędzać jak najwięcej czasu. Dziękuje za wyrozumiałość i wsparcie w chwilach słabości z Waszej strony :* więc jeszcze raz przepraszam za zaniedbanie.
Za wszelkie błędy przepraszam.


Siedzieli na kanapie i oboje wiedzieli jak to się skończy. Całowali się z chwili na chwilę bardziej namiętnie. Nagle odepchnęła go od siebie. Nie wiedział co się dzieje.
-Nie dziś to się tak nie skończy.
-Dlaczego?
-Nie dziś.
Zavrała swoje rzeczy i za łzami w oczach wróciła do siebie. Wzięła zimny prysznic, by zmyć z siebie całe zło dzisiejszego dnia. Wypiła kawę, która postawiła ją na nogi. Usiadła na parapecie. Nie rozumiała jak po raz kolejny mogła mu zaufać. Z szuflady wyjęła koke i ją wciągnęła. Przez chwilę czuła się lepiej. Czuła jak oddala się od rzeczywistości. Otworzyła okno, by poczuć zapach powietrza. Nagle do jej mieszkania ktoś wszedł. Nie zdążyła się zorientować kto, bo już leciała z czwartego piętra swojego mieszkania. Bezwładanie opadała na chodnik przed blokiem. Postać, która pchnęła ją do tego czynu zwinęła się szybko z mieszkania ofiary. W tym czasie w mieszkaniu Wolskiego z obserwacji możn wywnioskować, że spędził udaną noc ze swoją Księżniczką.
-Witam Księżniczko.-pocałował ją.
-Witam Pana.
Miłą atmosfrę przerwał teleon Komisarza.
"Wolski słucham."
"Macie sprawe."
"Yhy... zaraz tam będziemy."
"Na to liczę."
Rozłączył się i rzucił Adzie ubrania.
-Zbieramy sie sprawa jest.
-Wiemy coś więcej?-krzyczała ubierając się.
-Nic.
Po pół godz ruszyli na miejsce zdarzenia.
-Hej.-przywitał się.-Co jest?
-Młoda dziewczyna lat18 wyleciała z czwartego piętra.
-Kto ją znalazł?-wtrąciła Ada.
-Sąsiadka. Stoi tam.-wskazał na starszą kobietę.
Podeszli do niej.
-Dzień dobry Komenda Stołeczna Komisarz Maciej Wolski i Ada Mielcarz. Jak Pani ją znalazła?
-Jak codzień rano zapukałam, by sprawdzić czy jest w porządku. Milena dwa dni temu wyszła ze szpitala. Gdy weszłam drzwi były otwarte zresztą jak i okno. Myślalam, że wyszła przed klatkę jednak jak zeszłam zobaczyłam ją martwą leżącą na chodniku.
-Czy iważa Pani, że była by zdolna do popełnienia samobojstwa?
-Raczej nie.
-Dziękujemy Pani.-Wolski pożegnał się.
Wrócili na komendę gdzie czekała już na nich Barska.
-Co macie?
-Nic.-odparł Maciek.
-Ada?
-W sumie to nie wiele, ale podejrzewam, że ktoś jej pomógł wylecieć przez to okno.
-Przecież to śmieszne.
-Wcale nie.
-Naćpała się i myślała, że leci. Koniec sprawy.
-Tsa, bo co? Zobaczyłeś w domu narkotyki?
-Właśnie tak.
-A nie pomyślałeś, żę kto mogł jej je dać?
-Od myślenia jestes Ty.
-Uspokójcie się.-krzyknęła Barska.
Miała już dość ich ciągłego sprzeczania sie.
-Więc tylko tyle wiemy.-odparła Mielcarz.
-No to nie wiele. Sprawdźmy chłopaka, z którym spędziła wczorajszą noc. Mark Kastecki lat25 Mokotów.
Pojechali pod wskazany adrss nie odzywając się do siebie.
-Witam Komenda Stołeczna.
-Witam o co chodzi?
-O milene Man i wczorajszą noc.
W pokoju z Markiem siedziała jakaś dziewczyna.
-Nie było żadnej nocy po 22 wyszła i wróciła do siebie, a o co chodzi?
-O 3 w nocy wyleciała przez okno swojego mieszkania.
-Milena?
-Tak.
Chłopak był zdziwiony nie móg uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał. Dziewczyna zachowywała się dość dziwnie. Jakby w ogółe ją to nie ruszyło piłowała sobie paznokcie. Po dwudniowym śledztwie doszli do pewnej Martyny Wiolczak. Okazało się, że podejrzana to dziewczyna, którą zastali w Marka dwa dni temu. Oczywiście po długiej rozmowie w końcu się przyznała. Śmierć Mileny nie do końca była jej winą. Jednak bardzo dobrze to wymyśliła. Milena wróciła do domu, naćpała się i otworzyła okno, a Martyna tylko pomogła jej wylecieć nic więcej. Zrobiła to z zazdrości o Marka, który nawet jej nie dostrzegał. Jednak gdy Milena znikła z pola widzienia ona wróciła do łask. I wszysto było by uważane za przypadek gdyby nie to, że widział ją mężczyzna z okna drugiego bloku. Wolski odwiózł Adę na osiedle.
-Dziękuję.-pocałowała Go.
-Ada.
Wysiadł z samochodu i ruszył w jej stronę.
-Tak?
-Przepraszam za wszystko i dziękuje za to, że mi wybaczyłaś.
Uśmiechnęła się.
-A proszę.-wytknęła mu język.
-Dziękuję.-Objął ją w tali i pocałował.
Tych dwoje po prostu nie potrafi żyć bez siebie.


To by było na tyle. Pozdrawiam i do następnego Daisy :**

poniedziałek, 2 maja 2011

"Przy Tobie czuję, że po burzy będzie jaśniej."

Oczywiście na wstępie chciałam przeprosić za tą długą nieobecność, ale dopiero dziś znalazłam wolną chwilę by cokolwiek napisać. Kończą mi się powoli pomyśły, więc jeśli ktoś miłby jakieś to proszę pisać w komentarzach, a napewno skorzystam :D
Dziękuje też nowej fance, która podsuneła mi pomysł na tę notkę :)
Bardzo dziękuje Wam wszystkim za miłe komentarze i wsparcie.
Także życzę miłego czytania. Za wszystkie błędy przepraszam.

Na komendzie jak codzień był duży ruch. Wszyscy byli już w pokoju Barskiej. Gdy weszła Ada wszyscy swój wzrok zwrócili na nią.
-Czy coś nie tak? Źle wyglądam czy coś?-spojrzła na siebie.
-A gdzie Wolskiego zgubiłaś?-zapytał Radwan.
-Nie wiem. Mamy coś nowego?
Gdy Paulina skończyła opowiadać Adzie co mają do gabinetu nagle wparował Wolski.
-O a ty nie aby za późno?
-Nie Twój interes. Ada możemy porozmawiać?
-Nie mamy o czym.
Wyszła z gabinetu, by uzupełniać akta. Wolski po jej wyjściu otrzymał kazanie, że jak to on się nie zachowuje. "Jakbym sam tego nie wiedział." pomyślał. Pod koniec pracy Ada wyszła żegnając się z wszystkimi. oczywiście oprócz Wolskiego. Szła ulicami Warszawy rozmyślając nad związkiem z Maćkiem. "Czy to rzeczywiście ma sens? Czy to wszystko nie dzieje się za szybko" . Takie pytania błądziły po jej głowie. Przemierzała kolejną ulice, gdy nagle zaczął padać deszcz. Nie zwróciła nawet uwagi kiedy była już cała mokra. Ale i tak nie chciała wracać do pustego mieszkania. Wystarczło, że spędziłą już te kilka dni użalając się nad sobą przy szklance whiskey z lodem. Mijali ją śpieszący wciąż przechodnie. Przejeżdżający samochodami nie oszczędzali jej w żaden sposób. Wyglądała jak osiem nieszczęść. Jednak jej nie sprawiało to żadnej różnicy. Wolski nie chcąc siedzieć dłużej w domu. Wolał jeździć bez celu po mieście. Gdy Ady nie było obok nie liczyło się nic więcej. Już zapomniał jak wyglądało jego życie zanim poznał tą pyskatą blondyneczkę. Jechał jedną z nieoświetlonych ulic, gdy nagle zza rogu na drodze wyskoczyła drobna postać. Gwałtownie zahamował i to co ujrzał przeraziło go najbardziej. Jego Ada leżała skulona na drodze. Podchodził do niej powoli.
-Nic Ci nie jest?-zapytał.
-Dlaczego wyhamowałeś? Nie łatwiej było by mi pomóc?-
Wykrzyczała, bo była zła na tego kogoś. Dopóki się nie odwróciła nie wiedziała, że był to Wolski.
-Bo mi na Tobie zależy.-potrząsnął nią.
-I co z tego?
Nie zwracając uwagi na to, że protestowała zaprowadził ją do samochodu.
-Gdzie jest ta silna Ada, którą znam?
-Nie ma. Odeszła razem z tym Wolskim, którego kochała.
-To niech wróci.
-Po co? Byś mógł znów mnie ranić?
-Nie, bo ten Wolski też wrócił.
-Sranie w banie. Zawieź mnie do domu.
Jadąc żadne z nich się nie odzywało się do siebie. Maciek wcale nie wykonał polecenia Ady i podjechał pod swój dom.
-Wysiadaj.
-Nie. Ja do siebie chciałam.
Nie wystrzymał zbliżył się do niej
-Słuchaj ja nie jestem jakimś taksówkarzem, który zawiezie cię gdzie będziesz chciała.-powiedział podniesionym głosem.
-A ja nie muszę robić tego co chcesz.-odparła niepewnie.
-Gdybym chciał żeby moja kobieta robiła to co chcę zadzwonił bym po prostytutkę.
-To zadzwoń, ona z Tobą pójdzie.-odpowiedziała oburzona.
-Nie chcę. A teraz idzieś do mnie, bo będziesz chora.
-No to co?
-Nie tak ja się z Tobą bawić nie będę.
Nie wiedziała kompletnie o co mu chodzi. Jednak za chwilę poznała jego zamiary. Przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył do domu.
-Puść mnie.-krzyczała, gdy wchodzili do klatki.
Udawał, że nie słyszy jej próśb, więc ona w końcu zrezygnowała. Posadził ją na kanapie.
-A teraz zdejmuj to.-pokazał na jej mokre ciuchy.
A sam poszedł do pokoju po jakieś rzeczy dla niej.
-Chyba oszalałeś.-krzyknęła, gdy odchodził.
Gdy wrócił Mielcarz nadal siedziała w mokrych ciuchach. Rzucił jej jakąś koszule i spodenki.
-Jeżeli będzie trzeba to sam Cię rozbiorę.
-Ta jasne.
-Nie wierzysz?
-Nie.-sprzeczała się z nim.
-To patrz.
Podszedł do niej o zdjął jej kurtkę, a następnie bluzkę, którą miała pod spodem. Tak, że została sama w staniku. Widać, że humor jej się trochę poprawił, bo zaczęła się uśmiechać.
-Dobra wystarczy.
Chwyciła spodenki i koszulę w dłoń i powędrowała do łazienki. Po chwil wróciła do salonu. Wolski zmierzył ją od góry do dołu po czym uśmiechnął się pod nosem.
-Ładnie wyglądasz.-powiedział podając jej herbatę.
Nie odpowiedziała nic.
-Porozmawiajmy normalnie.-poprosił
-My chyba tak nie umiemy.
-To spróbujmy.
-To ty musisz spróbować.
-Nie chcę Cię stracić.-pogładził jej polik.
-Ja też nie chcę. Ale czasami się nie hamujesz i mówisz coś co mnie rani.
-Za to chciałbym Cię przeprosić.
-Ty chyba nie jesteś przyzwyczajony do tego, że masz jedną kobietę na stałe.
W tym momencie zrobiło mu się głupio.
-Ja po prostu niegdy nikogo tak nie kochałem. Wiesz kiedyś już raz cierpiałem, że się zakochałem i nie chciałem brnąć w to dalej. To dlatego nie byłem z żadną na dłużej. No, a wtedy pojawiłaś się ty.-uśmiechnął się.
-Wiesz, że to i tak nie jest wytłumacznie?
-Wiem.
Nie mówiąc już nic dopili herbatę. Zerkali na siebie co chwilę się uśmiechając. Wiedzieli do czego to zmierza o czym się to skończy. Jednak wcale im to nie przeszkadzało. Brakowało im swojego dotyku, swoich pocałunków itp. Noc była długa, więc mieli wiele czasu tylko dla siebie.

_______________________________________________
No i w koncu coś napisałam :)
Jak tylko będzie to możliwe to postaram się by kolejna pojawiła się jak najszybciej. Jednak nic nie obiecuję.

Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach prosze pisać na maila flowenergylca@gmail.com
Mam nadzieję, że się jakoś dogadamy :D

Pozdrawiam i do następnego Daisy :***

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

"Utracone marzenia"

Przepraszam Was bardzo za tę długą przerwę, ale naprawdę nie byłam w stanie cokolwiek wymyśleć. Mam nadzieję, że ta część przypadnie do gustu, bo pisałam ją dla Was specjalnie żeby wynagrodzić jakoś tę przerwę ;D
A teraz chciałabym życzyć miłego czytania. Za wszelkie błędy przepraszam.

Gdy Ada z Wolskim spędzili kolejną godzinę w swoim towarzystwie. W tym czasie w Warszawie panował spokój. Tak im się przynajmniej wydawało. W tym czasie grupa nastolatków ruszyła na poszukiwanie wrażeń do jednego z nocnych klubów. Co innrgo można robić w sobotni wieczór? Jedni wolą spędzić ten czas z najbliższymi, a inni wolą bawić się w towarzystwie nowo poznanych osób. Nie wiedzieli tylko, że jedno z nich nie wróci tej nocy do domu. Nie mogli być nawet pewni, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczą. Nazajutrz na komendzie pojawiła się młoda dziewczyna. Miała blond włosy, ubrana była w turkusową tunikę i do tego czarne legginsy. Gdy szła jej czarne szpilki dawały o sobie znać.
-Dzień dobry.-powiedziała drżącym głosem.
Ada zmierzyła ją tylko wzrokiem.
-Wiesz dziewczyny lubią się tak ubierać.-szepnął jej do ucha.-Słucham w czym mogę pomóc?
-Bo... wczoraj zgubiliśmy koleżankę.
-Proszę opowiedzieć nam dokładnie jak to się stało?
-Bawiliśmy sie wszyscy razem po czym Ewa wyszła przed lokal. Żadne z nas nie było w stanie by iść za nią, a gdy wracaliśmy do domu przypomnieliśmy sobie, że była ona z nami. Wróciliśmy się by jej szukać, ale nie było już nikogo. Pomyśleliśmy, że wróciła do domu, więc zrobilismy to samo. Wszystko było by ok, ale zadzwoniła jej mama powiedziała, że Ewa nie wrócła na noc. Wtedy się przestraszyłam i pomyślałam, że powinnam to zgłosić.
Po wyrazie twarzy dziewczyny było widać, że się matwiła o koleżankę. W końcu nie jest normalne, że ktoś znika bez słowa. Nie mogła się ona przecież rozpłynąć w powietrzu. Takie rzeczy nie zdarzają się w realnym świecie.
-Dobrze zajmiemy się tym. Napewno nic jej nie jest.
Blondynka podziękowała i niepewnym krokiem odchodziła w stronę wyjścia, a Wolski odprowadzał ją wzrokiem. Ada spojrzała na niego spod byka i wróciła do uzupełniania akt. Maciek przekazał sprawę Paulinie. Po zakończonej pracy wrócili do domu. Myśleli, że będą sami jednak jakie było ich zdziwienie jak zastali Ewę.
-O hej, a ty nie w pracy?-przywitała ją Ada.
Wolski w tym czasie powędrował do kuchni zrobić herbate. Bywał już tuytaj stałym gościem, więc można powiedzieć, że czuł się jak u siebie.
-Tak. Musiałam się spakować. Jadę do Mediolanu robić reportaż o naszych polskich modelkach. Wyjeżdżamy jutro z samego rana.
-No to świetnie. Tylko proszę Cię uważaj na siebie. Jakby coś się działo to od razu dzwoń.
-Pamiętam.
Wypili herbate i porozmawiali jeszcze. Wolski wrócił do siebie. Ewa z samego rana ruszyła do biura gdzie wszyscy mieli się spotkać. Cieszyła sie na tę podróż i oczywiście reportaż. Miała wielką okazję by się wykazać. Wolski jak zawsze podjechał po swoją Księżniczkę.
-Ej co to za mina?
-Jaka?
-Twoja.
-Bo zastanawiam się nad zaginięciem tej dziewczyny.
-Niepotrzebnie
-Przemyślałam to sobie.
-I co?
-To, że ktoś mógł ją porwać.
-Jak Cię to tak męczy to zapytamy Barskiej czy coś znalazła.
Dojechali na komendę i od razu powędrowali do gabinetu Pani inspektor.
-Dobrze, że już jesteście.
-My też się cieszymy.-odpowiedział Wolski.
-Chodzi o tę dziewczynę. Rodzice nic nie wiedzą od dyskoteki nie pokazała się w domu. Jej matka mówiła coś, że miała dziś jechać do Mediolanu.
-O Ada zobacz poznałaby naszą Ewę.
Mielcarz jednak nie było do śmiechu. Cały czas zastanawiała się nad zniknięciem tej dziewczyny. Przecież ludzie nie znikają od tak nic nie mówiąc.
-Powinniśmy to sprawdzić.-odpowiedziała po chwili.
-No to wiecie co robić.-Barska się uśmiechnęła.
Gdy jechali Ada nic nie mówiła.
-Co się dzieje?
-Nic.
-Przecież widzę. Mnie nie oszukasz.
-Nawet nie próbowałam.
-Tsaaa jasne.
Wysiedli przed blokiem, w którym mieszka zaginiona.
-Dzień dobry jesteśmy z policji.
Powiedział Wolski, gdy drzwi otworzyła im starsza kobieta.
-Czy wiecie już co z moją córką?
-Niestety nie.-odpowiedziała Mielcarz.
-A nie myślała Pani, że może pojechała już do tego Mediolanu?
Ada zmierzyła go tylko wzrokiem.
-Nie, powiedziałaby coś.
-A po za tym to pewnie zabrała by rzeczy.-zapytała.
-Wszystko jest. Dlatego myślałam, że przyjdzie.
-Dobrze dziękujemy Pani bardzo. Jeśli bdziemy wiedzieć coś więcej damy Pani znać.
Idąc do samochodu Mielcarz potknęła się o kamień. Miała jednak szczęście, bo Wolski zdąrzył ją złapać.
-I ty mi próbujesz wmówić, że wszystko ok?
-Oj każdemu się może zdarzyć.
-Tobie ostatnio to zdarza się coraz częściej.
Nic juz nie mówiąć wrócili na komendę. Rozmawiali z Barską, gdy Ada nagle źle się poczuła i wybiegła do łazienki.
-A jej co?
-Sam chciałbym to wiedzieć.
-Sprawdziam tę agencję, ca zapewnia dziewczyną pracę w Mediolanie. O ile w ogóle można nazwać to pracą. Nikt o tej agencji nie słyszał nic.
-To nie możliwe. jak to byłby jakiś przekręt to w takim razie po co by im była reporterka?
Ostatnie słowa usłyszała Ada, która właśnie wracała. Postanowiła wykręcić numer do Ewy jednak jej telefon nie odpowiadał.
-Dobra ja wracam do siebie.
Wolski pokiwał tylko twierdząco głową. Ada bez słowa usiadła przy swoim biurku ze spuszczoną głową.
Jednak zauważyła, że Maciek cały czas na nią patrzy.
-Źle się czuję tak?
-A może ty w ciąży jesteś?
-COO?-zapytała zdziwiona.
 -Słyszałaś.
-Nie, nie jestem po prostu źlesię czuję  czy to coś złego?
-Nie. Ale wiesz, że ciąża w naszym zawodzie to nieodpowiedzialne?
Nie wytrzymała, wstała i wykrzyczała mu w twarz.
-Skoro ja jestem nieodpowiedzialna to co mogę powiedzieć o Tobie? Wiesz jak się kończą takie zabawy to trzeba było się zabezpieczyć.
Wyszła trzaskając drzwiami, jej ostatnie słowa słyszał pół komendy jak nie cała. Wolski siedział zdezorientowany. Nie wiedział skąd w jednej chwili znalazło się w niej tyle złości, przcież rano było jeszcze w miarę normalnie. Ada wyszła przed komendę kompletnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Źle się czuła, nie wiedziała co się dzieje z jej przyjaciółką i jeszcze te teksty Wolskiego. To było już nie do zniesienia. Szla gdzieś gdzie mogłaby pobyć sama. Siedziała na ławce w parku, gdy podszedł młody chłopak. Na oko miał 20lat, blond włosy i zielone oczy. No i trzeba wliczy, że miał też ładny uśmiech.
-Witam. Mogę się dosiąść?
-Oczywiście i tak miałam się już zbierać.
-Oj jaka szkoda.
-No ale mogę chyba jeszcze chwilę zostać.-uśmiechnęła się.
-A czy mogę zapytać dlaczego taka ładna dzieczyna jak ty płacze?
-Bo taki jeden palant nagadał jej za dużo do słuchu i nie wytrzymała.
-Ale jej chyba zależy na tym palancie?
-Bardzo, ale jego zachowanie czasami jest chamskie.
-Nie docenia tego co ma.
 -Jest zbyt pewny siebie.
-Albo odgrywa się, bo nie może dominować.
Śmiali się wniebogłosy, gdy nagle ich oczom ukazał się owy palant.
-O widzę, że bardzo miło spędzasz czas
 -O a może ty też chcesz się pośmiać z nami z takiego jednego palanta?
Wolski popatrzył tylko na Adę, a ona odwróciła wzrok w drugą stronę. Dobrze wiedział, że śmiali się z niego.
-To ja już pójdę.
Chłopak się szybko zwinął. Chyba w porę zoriętował się, że owy palant to Wolski.
-Czego chciałeś? Nadal gadać mi jaka to jestem nieodpowiedzialna?
-Nie. Chciałem pośmiaćsię z tego palanta, o którym tak rozmawialiście.
-No to proszę śmiej się.
-Jest takim palantem, że nawet nie zauważa jak bardzo potrafi ranić swoją Księżniczkę.
Chciał ją przytulic, ale ona wstała.
-Uważasz, żę jeden twoj tekst wwystarczy i już jest ok? To uświadamiam Cię, że nie.
Wróciła na komendę. Paulina zleciła im by popytali dokładnie o tę agencję. Następnego dnia zadzwoniła Ewa powiedzała, żeby się nie martwili, bo wszystko jest ok. Nie powiedziała jej o kłótni z Wolskim. Nie mogła jej przecież zepsuć wymarzonego wyjazdu. Wyszło na to, że agencja nie miała nic wspólnego z zaginięciem tej dziewczyny. Ada nadal nie odzywała się do Maćka. Nawet gdy podjechał po nią jak codzień wolała iśc na pieszo. Nie wiedział co ma robić."Może te słowa trafiły w nią za bardzo?" pomyślał. Tak bardzo mu zależało by znów mieć ją w ramionach, by móc znów ją całować. Brak jej obecności sprawiał, że świrował. Był jeszcze bardziej nie do zniesienia niż zawsze. Nawet gdy próbował to ukryć nie udawało mu się. Po ich zachowaniu juz cała komenda wiedziała, że coś jest nie tak.

____________________________________________
Obiecałam długą więc jest. Jeśli Was nie zadowoliłam tą notką to bardzo przepraszam.
Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach prosze pisać na maila flowenergylca@gmail.com
Mam nadzieję, że się jakoś dogadamy :D
Pozdrawiam i do następnego Daisy :**